- Babciu masz gdzieś przepis na keczup?
- Ten bułgarski?
- Bułgarskii??? No ten stary co daaaaaaawno go nie robiłaś.
- Ano bułgarski to jasne, że mam.
- A dlaczego się nazywa bułgarski
- On jest taaaki stary.....- babcia wyciąga pożółkły zeszyt z jeszcze ciemniejszymi i pogniecionymi kartkami.
W weekend robiłam z babcią ketchup. Ten staaary i ponoć przepis bułgarski.
Z dzieciństwa pamiętam tylko keczup domowej produkcji. Nie było jeszcze kupnego, a może i był, ale nie zwracał naszej uwagi. Domowy był lepszy i inny rzadki, pomarańczowy i nie tak gładki jak obecne kupna wersje. Ale jego smak był wyjątkowy. Zapiekanki z pieczarkami z starego opiekacza to był dopiero przysmak. Najlepszy rodzaj kolacji jaki mogłam sobie wyobrazić.
Lubię kupne keczupy, mam swoje typy i ulubione smaki. Ale ten domowy ma swój urok. Idealnie sprawdza się na jesienną wersje własnoręcznie kręconej pizzy. Tak zatęskniłam za tym wyjątkowym składnikiem, że postanowiłam niezwłocznie do niego wrócić.
To jest dla mnie przejaw jesieni i zbliżającej się zimy. Domowe przetwory i późne wieczory spędzone w kuchni nad garami i słoikami.
A jaki jest Wasz kuchenny znak jesieni?
Piszcie z komentarzach jakie danie, warzywo lub owoc kojarzy się Wam z jesienią. Co jest znakiem kończącego się lata i zbliżającej się zimy? Może to zapach szarlotki, gorąca czekolada? Piszcie!
Do jednej/jednego z Was poleci wspaniały garnek firmy Ballarini z serii GRANITIUM
Na komentarze czekam do niedzieli 12.10.2014r
Składniki:
4kg pomidorów
3 marchewki
3-4 małe cebule
2 jabłka
1/2 łyżeczka kminku
1/2 łyżeczki gorczycy
1 łyżeczka pieprzu
4 liście laurowe
4 ziela angielskie
4 goździki
1/2 łyżeczki cynamonu
3 łyżeczki cukru
sól do smaku
harissa *
Przygotowanie:
♥ Cebule obierz, pokrój w pióra i podsmaż z odrobiną oleju.
♥ Wszystkie składniki: pomidory, cebulę i warzywa zmiksuj w blenderze typy Vitamix lub zmiel przy pomocy maszynki do mięsa.
♥ Przenieś masę do dużego garnka. Dodaj wszystkie przyprawy. Jeśli chcesz zrobić ostrą wersję keczupu dodaj parę łyżeczek ostrej harissy. Zrobiłam dwie wersje łagodną i bardzo harissową- ostrą
♥ Wszystko wymieszaj. Przenieś w chłodne miejsce. Zostaw tak masę na 12-24h.
♥ Podgrzewaj masę na małym ogniu. Gotuj, aż keczup utraci około 1/2 swojej objętości, Należy gotować około 2h. Najlepiej sprawdzi się garnek z grubym dnem, powłoką nonstick. Moim faworytem są garnki granitowe.
♥ Keczup dopraw solą i pieprzem.
♥ Przelej keczup przez sito usuwając tym samym pestki i przyprawy. Możesz wcześniej zblendować masę przy pomocy blendera typu żyrafa. Przecieranie przez sitko będzie szło sprawniej.
♥ Przelej keczup do wyparzonych i czystych słoiczków.
♥ Lekko zakręć słoiki i pasteryzuj keczup 10 minut.
W mojej kuchni jesień ma wiele wymiarów i pojawia się stopniowo, zawsze wnosząc ze sobą bardzo dużo radości i ciepła. Dziwna sprawa z tym ciepłem, bo przecież jesień powinna kojarzyć się z jego nieuchronnym końcem..a jednak :) Myślę, że to dlatego, że z końcem lata i początkiem jesieni zaczynam smażyć, gotować, wekować..i te wszystkie smaki i aromaty wypełniają dom aż po brzegi, nasycając go wyjątkową magią. Trudno mi wymienić jeden składnik wskazujący na nadejście jesieni. Jednak jeśli miałabym zdecydować, chyba byłaby to dynia. Zawsze najpierw na nią patrzę..kilka dni, stoi i spełnia rolę naturalnej, przepięknej dekoracji. Zachwycam się nią przy każdym spojrzeniu. Później zaczyna się krojenie, barwienie palców na pomarańczowo, wyjadanie surowych kawałków..wybieranie pestek..uwielbiam to!! Te wszystkie "dyniowe procedury" są równie smakowite jak ciąg dalszy, czyli gotowanie. A o gotowaniu to byłby cały osobny rozdział :) Chrupiące placki, słodkie desery, rozgrzewające zupy, powidła, dżemy, musy...Tak! U mnie w domu jesień to Dynia !! :)
OdpowiedzUsuńJesień najbardziej kojarzy mi się ze zbiorem owoców, kiedy wyposażeni w skrzynki idziemy z rodziną do sadu i wypełniamy je pięknymi, czerwonymi jabłkami i soczystymi, dojrzałymi gruszkami. A że do domu wracamy zawsze z hurtowymi ilościami, trzeba nieźle kombinować, żeby udało się wszystko wykorzystać :) Od kilku lat jesienią nie może zabraknąć jednego z moich ulubionych przetworów: gruszkowego musu, przyprawionego dużą ilością rozgrzewającego imbiru i cytryną. I to jest właśnie smak, który od razu przywodzi mi na myśl chłodne, coraz dłuższe wieczory spędzone w domu na pieczeniu ulubionych drożdżówek wypełnionych właśnie tym musem i obsypanych dużą ilością słodkiej kruszonki. Właśnie za sprawą takich (dłuższych) chwil, jesień jest moją ulubioną porą roku!
OdpowiedzUsuńZnakiem jesieni jest dla mnie dynia. Często pojawia się w moim domu już pod koniec sierpnia, mimo, że mamy jeszcze lato...wtedy już wiem, że jesień zaraz zapuka do naszych drzwi i ugotujemy danie, które najbardziej kojarzy mi się z tą porą roku, czyli zupę dyniową.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dla mnie jesień jest jedną z najbardziej sentymentalnych pór roku. Fakt, że robi się coraz zimniej sprawia, że cała rodzina zbiera się w domu i zabiera za przetwarzanie warzyw i owoców.
OdpowiedzUsuńZaczyna się aromatem jabłek przerabianych na mus z cynamonem, do których po pewnym czasie dołącza zapach powideł śliwkowych dobiegający z piekarnika. Każdy z tych przepisów jest w moim domu od zawsze, pamiętam, że gdy jeszcze byłam mała babcia z mamą robiły te wszystkie przetwory, a ja "wylizywałam" garnki z resztek, które zawsze mi zostawiały. Jako kolejne dołączają suszone grzyby, które po wspólnym zbieraniu z tatą i dziadkiem, całą rodziną przebieramy, kroimy i suszymy żeby mieć do świątecznego barszczu, pierogów i bigosu. Na koniec zaczyna się pora na przecier z głogu. Ten również zbieramy razem z tatą z krzaków rosnących niedaleko domu, a następnie wieczorami siadamy razem na kanapie i obieramy.
Jesień jest też nieodłącznie związana z robieniem przetworów. Z dnia na dzień spiżarnia zapełnia się coraz to nowymi słoikami z buraczkami, sałatkami, ketchupem i co roku jakimiś nowościami wymyślanymi głównie przez moją babcię. Szybko rozrastająca się kolekcja przetworów uświadamia o nieuchronnie zbliżającej się zimie, kiedy to będziemy je zjadać i wspominać cieplejsze dni.
Chyba własnie przez te wszystkie wspomnienia z dzieciństwa i swego rodzaju tradycje, które towarzyszą nam aż do dzisiaj jesień pomimo często niesprzyjającej aury jest jedną z pór roku, które darzę szczególną sympatią.
Nagroda ląduje u Ciebie! Proszę o kontakt ma fb lub maila :)
UsuńJesień, to dla mnie taka różnorodność, że aż można się zachłysnąć :) Bo i gruszki (w słodkiej zalewie octowej, to po prostu bajka), jabłka (sok, drzem, no i winko oczywiście ;) ), śliwki (powidła, no i winko oczywiście - tylko ciężko się je klaruje niestety :( ), papryka (ale nie konserwowa - a w postaci lecza, no i surowa mrożona na "czarną godzinę - kocham paprykę :) ), orzechy laskowe i włoskie (lubię tylko "na świeżo" i objadam się nimi do granic nieprzyzwoitości aż), ale moim nr 1 są dwa warzywa :):
OdpowiedzUsuń1. buraczki czerwone, mimo, że mam przez kilka dni czerwone ręce (nie umiem niestety robić kuchni w rękawiczkach!), przerabiam buraczki na kilka sposobów: wióry, "ciapaja", małe buraczki w całości, buraczki łączone z papryką;
2. zielone pomidory i to chyba oznacza, że jesień już w pełni, w mojej szklarni nie dojrzewają już nowe pomidory,ale zawsze zostaje sporo zielonych na krzakach i tym sposobem sałatka z zielonych pomidorów, marchwi i cebuli kończy sezon przetworowy i okazuje się, że jesień już rządzi niepodzielnie :)
Ostatnie dni lata kojarzą mi się z chłodem pierwszych jesiennych wieczorów i szybko zapadającym zmrokiem.. Tymi chwilami, gdy po wejściu do kuchni zaczynają mi parować okulary, bo mama właśnie z uwagą miesza smażące się w kociołku powidła. Mimo, że nadal myślimy o zimowych zaprawach i wieczory spędzamy drylując śliwki, obierając jabłka i dynie, powoli otwieramy też już pierwsze tegoroczne weki - próbujemy zaprawionych truskawek, porzeczkowego dżemu, kiszonych ogórków ;) Z końcem lata z przestrachem zaczynam też wypatrywać momentu, gdy moje ukochane pomidory powoli tracą kolor, zapach, smak.. Tak, to dla mnie znak, że zima za pasem. A wtedy pozostaje już tylko odliczać dni do wiosny :)
OdpowiedzUsuńdla mnie przede wszystkim jabłka :) dynia też w dużej części, ale dopiero od jakiś 2-3 lat się nią zajadam, a jabłka są zawsze nieodłącznym elementem moje dnia i choć jadam je cały rok to jesienią, gdy mogę rozkoszować się smakiem najlepszych odmian jestem po prostu w siódmym niebie :)
OdpowiedzUsuńOrzechy. A dokładniej rogaliki orzechowo - cynamonowe. Dodają słodkości długim jesiennym wieczorom i idealnie pasują do herbaty z pigwą lub ciepłej czekolady.
OdpowiedzUsuńKażda jesień jest inna. Zawsze - moja ulubiona, zwłaszcza ta złota polska, skąpana w słońcu, niesmowitych smakach, kolorach i zapachach. Zazwyczaj jesień kojarzyłą mi się z jabłkami, ich nieprzebraną obfitością, i moją ukochaną szarlotką, jabłecznikiem, strudlem z jabłkami i cynamonem. I z grzybami - smażonymi, suszonymi, duszonymi. I jeszcze z dziką różą, a potem jarzębiną... A w tym roku zakochałam się w bakłażanach, grilluję je, duszę z pomidorami papryką, a przede wszystkim przetwarzam na ajvar, który znika tak szybko jak go wytwarzam, więc nie wiem czy na zimę coś zostanie... jest przepyszny! Ostatnio mam serce nieco rozdarte, bo zachwyciła mnie także dynia, różnorodnosć jej odmian i niesamowite możliwości wykorzystania w daniach obiadowych, przekąskach, przetworach na zimę i deserach. Bogactwo darów jesieni nie pozwala wybrać tego jednego jedynego :).
OdpowiedzUsuńJak jesień to oczywiście grzyby, jak grzyby to pyszne risotto według przepisu Jamiego Olivera. Oczywiście lekko zmodyfikowany, ponieważ nie dodaję masła ani parmezanu, ale mimo to wcale nie traci na smaku. Jest przepyszne, z selerem naciowym, cebulą, czosnkiem, bulionem, natką pietruszki, sokiem z cytryny i oczywiście z aromatycznymi, suszonymi grzybami zebranymi przez moich rodziców. Co roku jeździmy na grzyby do pięknych wielkopolskich lasów, spacerujemy godzinami między mchami, wrzosami, cudnymi pajęczynami utkanymi przez dorodne krzyżaki. W tym roku niestety ominęła nas ta przyjemność, jestem w 9 miesiącu ciąży i nie chciałam za bardzo rodzić w samochodzie :) Ale od czego jest poczta! Dostałam niedawno piękną paczkę od rodziców wypełnioną słoikami z suszonymi grzybami.
OdpowiedzUsuńCo do garnka, to bardzo by mi się przydał, ostatnio mąż spalił jeden garnek robiąc aromatyczne chutney z pomidorów :) Pozdrawiam
Jabłka! Królują w moim domu, gdy tylko kończy się lato i towarzyszą nam całą jesień. Kiedy rodzina przeprowadzała się do nowego domu rodzice postanowili usunąć starą jabłonkę z ogrodu. Ooo, co to to nie! Dobrych drzew (na dodatek owocowych) się nie usuwa! Walczyłam o nią jak lwica, i została. Od 4 lat cały wrzesień, październik i listopad spędzam z jabłkami. Tak więc są jabłka na zimno, na ciepło, na wytrawnie i na słodko, na szybką przekąskę i wykwintny placek, z piekarnika i z garnuszka, z patelni i dla gości, ale... przede wszystkim dla nas! Szarlotki, kompoty, konfitury (jabłko-wanilia, aż klawiaturę ośliniłam jak sobie przypomniałam), ryż z jabłkami, pieczone jabłka, galette z jabłkami, jabłkowe crumble, mus jabłkowy, owsianka z jabłkami, chipsy jabłkowe, warzywna zapiekanka z jabłkiem i leczo z jabłkami.... W tym roku mamy nowego faworyta - chłodnik jabłkowy. No i cudowna moc polskich jabłek w zielonych smoothies! Zaczęło się od "przerobienia" wiaderka jabłek 4 lata temu na kompot i konfiturę (jabłko-wanilia właśnie, może stąd moja miłość do tego połączenia; na dodatek zawsze wywołuje u mnie baaaaaaaaardzo szeroki uśmiech (:D) jak sobie przypomnę, gdy pierwszy raz miałam do czynienia z wanilią i pokroiłam w całości łodyżkę wanilii, nie wiedząc, że ziarenka wyskrobuje się ze środka i kłócąc się z mamą, że na pewno robi się tak jak ja zrobiłam). Prawdziwa miłość mojego taty do jabłek powstała, gdy podałam mu homemade szarlotkę. Mamę trudniej było "przekupić" (jabłkowe crumble jednak dało radę). Od tego czasu to ja dyktuję warunki co znajdzie się na ogródku (i niczego nie usuwam; ogród z owocami i warzywami to największy dar na świecie; a w ogóle to każdy ogród jest super). Moim rodzicom do głowy by nie przyszło, że można tyle rzeczy z jabłek wyczarować. A owszem, i to jeszcze więcej! Jabłka nie tylko są zdrowe (i bardzo dobrze wpisują się w trend sezonowo i lokalnie oraz 0km w przypadku mojego domu), ale przede wszystkim pyszne! Kruche i słodkie. Każdy kęs rozpływa się w ustach i wywołuje serię wspomnień - dziś jabłko smakuje jak zapach pysznej szarlotki w domu, następnego dnia jak mus jabłkowy na naleśnikach jedzonych w niedzielny poranek. Tak więc poproszę więcej przepisów na jabłka (wszystkie, które u Ciebie widziałam już przerobiłam)!
OdpowiedzUsuńDo garów i jedzmy jabłka! <3
Na to pytanie chyba nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo kiedy chcę napisać dynia, przypominają mi się jabłka. A kiedy chcę napisać jabłka, przypominają mi się śliwki. A kiedy chcę napisać śliwki, przypominają mi się gruszki. I co w takim razie wybrać? Chyba wszystkiego po trochu, bo w tym wypadku wolę zachować się, jak typowa kobieta, stojąca przed wyborem kupna butów- nigdy nie wie, na które tak naprawdę się zdecyduje; ))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że sezon pomidorowy u mnie dobiega końca, bo chętnie zrobiłabym taki ketchup. Ile słoiczków wychodzi ci z jednej porcji?
OdpowiedzUsuńMnie się jesień kojarzy z zapachem mgły, wilgotnej ziemi oraz zapachem gorącej zupy marchewkowej lub dyniowej. To pora pełna przeciwieństw i kontrastów. Z jednej strony bywa ciepła i pełna soczystych jabłek, słodkich gruszek, dojrzewających dyń, a z drugiej potrafi być zimna, nieprzyjemna i smagająca zimnym wiatrem. W domu jesień to czas, kiedy pachnie grzybami prosto z lasu, koszami jabłek i gruszek, przetworami z ostatnich papryk i pomidorów.
OdpowiedzUsuńW tym całym szaleństwie jednak najbardziej jesienna i rozgrzewająca jest zupa zrobiona ze świeżo wyrwanej aromatycznej marchwi. Zupa doprawiona ząbkiem czosnku, posiekanym imbirem oraz świeżo starta gałką muszkatołową. Kiedy nadchodzą chłodniejsze dni, to garnek pysznej aksamitnej zupy ułatwia pogodzenie się z coraz krótszymi dniami i coraz dłuższymi wieczorami.
Na deser, by pozostać w marchewkowym klimacie lubię zjeść marchewkowy piernik, również pełen aromatycznych, rozgrzewających przypraw.
Jeśli porzucam soczyste arbuzy na rzecz korzennych przypraw i talerza gorącej zupy marchewkowej, to sygnał, że jesień już w pełni.
Szara reneta. Kiedy byłam dzieckiem, w ogrodzie rosło stare, spróchniałe drzewo, które jakimś cudem owocowało - i nie będzie tu opowiadania o obfitości, bo każdego roku na szczycie pojawiało się tylko kilkanaście jabłek, jakby jabłoń walczyła o przetrwanie, będąc w stanie urodzić tylko tyle, ostatkiem sił. Kiedy w końcu spadały, zwykle w czasie październikowych wichur, mama przynosiła je do domu. Surowych ich nie cierpiałam. ;) Mączyste, twardawe, no i ta chropowata, brązowawa skóra. Małe potwory. Ale mama przemieniała je w cudo. Był jeden taki dzień, jedno ciasto w roku. Było w nim odrobinę więcej cukru niż zwykle w jabłeczniku, żeby oszukać kwaskowatość renet. Później spróchniałe drzewo wycięto, a ja zapomniałam, że taki gatunek jabłek w ogóle istnieje. Aż w pewnym momencie życia, zamiast chodzić po warzywa i owoce do supermarketu, zaczęłam je kupować na targu - i kiedyś zobaczyłam renetę. Różniła się trochę od tej z ogrodu, nie miała tak dużego nalotu na skórce, nie była robaczywa, nie była poobijana. Ale zaryzykowałam - później w kuchni było dużo mąki,w cieście trochę więcej cukru - i ciepłe światło piekarnika. I okazało się, że atmosfera tych jesiennych, październikowych dni z dzieciństwa wróciła z pierwszym kawałkiem ciasta. Od tamtego czasu co roku wyczekuję szarych renet na targu - szukam pana z całą skrzynką tych mniejszych, brzydszych, nierównych, tych kochanych jesiennych straszydeł. Potem z ciastem w piekarniku ciepło myślę o nadchodzących zmianach.
OdpowiedzUsuńJesienią lubię siedzieć w domu, patrzeć na zachmurzone niebo za oknem, ubierać ciepły sweter i siorbać gorącą zupę. Może to być wegański rosół, może to być japońska miso shiro, indyjski dhal czy też najzwyklejsza pomidorówka. Krem z jesiennego warzywa, np. z dyni albo brukselki. Zupa to dla mnie najlepsze jesienne comfort food. Przygotowuje się ją prosto w jednym garnku, jest sycąca, rozgrzewająca, jest lekiem na chandrę. Da się ją zrobić praktycznie ze wszystkiego. Nie potrzeba na nią konkretnego przepisu, wystarczy to, co masz w lodówce i odrobina wyobraźni.
OdpowiedzUsuńMyślę jesień, widzę dynię. O tak! Wielką, jaskrawą piękność, z której można przyrządzić tyle pyszności. Obowiązkowo zatrzymuję ten czar, namiętnie mrożąc purée. Pożegnanie Lata? Półki wypełnione przetworami, koty szukające ciepła na moich kolanach, dobra herbata. Jakiś malutki żal, że w ogródku został już tylko jarmuż.. :)
OdpowiedzUsuńJesień...to czas kiedy trzeba zacząć zakładać skarpety,a tego nie lubię.Lubię za to znosić do domu skarby jesieni,nie tylko kolorowe liście,kasztany,orzechy i jabłka...uwielbiam jesienne warzywa...jesień to vegański odlot w kuchni i niepowtarzalne aromaty,nie tylko zapasów robionych do słoików...pomidory i papryka zrobione...,teraz szał na buraka i dynie..choć znajdzie się jeszcze cukinia.Buraki uwielbiam ugotowane,jeszcze ciepłe,na nie zawsze są chętni w postaci mojej Córy i suczki.Z cukinii i dyni nie czaruje karocy a pyszne zupy kremy i placki w wersjach na słono i słodko....Z buraków też czaruję cuda ale nie miałam jak nawiązać do karocy :)
OdpowiedzUsuń...śliwka węgierka ... niezmiennie od lat.
OdpowiedzUsuńjest taki moment, kiedy z rozpędem wpadam we wrzesień, kiedy wszystko wokół przetacza się jeszcze rytmem długich letnich dni i nikt zdaje się nie zauważać, że jednak COŚ się zmienia
i...
i wtedy - zupełnie przez przypadek, zauważam ją w koszach na targu.
i zawsze wtedy myślę sobie:
- och!...a więc to już...?!
- to już ...
zamglone poranki, ciężka od rosy trawa, mokre jabłka zbierane do koszy...
i kosze węgierek: pomarszczonych, słodkich słońcem o smaku jak wspomnienie lata, które...już?!
jesień ma w sobie dużo spokoju i ciszy
takiej radosnej ciszy, która otula jak szal.
może taki bonus na nadchodzące dni...?
koniec jesieni, to też śliwka - klamra spinająca całość:
koniec jesieni ma dla mnie zawsze smak tarniny, cierpko-słodki, ostry, jak zapowiedź nadchodzących mrozów...
Jestem burakomaniakiem i nałogowym dyniojadem. Śliwki, jabłka i gruszki pochłaniam na milion sposobów. Poznański bigos jarmużowy nie schodzi ze stołów. Już myślę o winach, nalewkach i rozgrzewaczach na zimę.
OdpowiedzUsuńKocham skarby jesienne - zarówno świeże, jak i zamknięte w słoikach /oczywiście przeklinam się w duchu za kolejne słoje przygotowywanych powideł i przecierów, pikli i soków - bo para bucha, jak z lokomotywy, a ja-niezdara mam już kilka poparzeniowych pamiątek/.
Jesień jest moją największą miłością. Nie tylko jako sezon kulinarny.
Szarlotki. Zupy. Rozgrzewacze. Zapychacze. I wszystkie, wszystkie te cuda - kocham.
Ale początek sezonu jesiennego wyznacza dla mnie... maminy syrop cebulowy!
Rokrocznie - na przełomie września i października, podupadam na zdrowiu i umieram na śmiertelną chorobę, zwaną przeziębieniem. Wtedy mamusia przygotowuje syrop cebulowy - bardzo prosty. Z cukru i cebuli tylko. I leczy swoje chore dziecię.
Czy syrop leczy - czy nie leczy - tego nie wiem.
Wiem, że jest. Co roku. Przygotowany z całym ogromem matyczynej troski i miłości.
Więc popijam łyżeczkę. 3 razy dziennie. I zionę smoczym oddechem na prawo i lewo. Przez tydzień /ponoć leczone przeziębienie trwa tydzień, a nieleczone - 7 dni/.
I kocham, najmocniej na świecie, początek mojej jesieni. W domowym ciepełku.
W cebulowym aromacie...
Witaj,
OdpowiedzUsuńAch cudny ten garnek, kto by go nie chciał:-)
Dla mnie znakiem kończącego się lata i zbliżającej się jesieni jest przygotowywanie domowych przetworów- powideł, dżemów, marynat,mrożonek -zapasów na zimę. Przetwory, to coś co uwielbiam. W zimne i pochmurne dni przypominają mi o letnim bezchmurnym niebie, na które czekam wiele miesięcy. Te wyjątkowo świeże, pachnące wiatrem i dojrzałe w pełnym słońcu owoce i warzywa zamykam w pięknych słoiczkach, aby nawet w najbardziej wietrzny i deszczowy dzień przywołać najmilsze wspomnienia ciepłych dni. Domowe przetwory to również moje wspaniałe, dziecięce wspomnienia. Pamiętam, jak każdego roku, wraz z moją kochaną babcią przetwarzaliśmy w ogromnych ilościach owoce i warzywa z własnego ogrodu. Pamiętam, jak siadaliśmy wszyscy razem w ogrodzie i ....obieraliśmy, kroiliśmy, wyciskaliśmy, smażyliśmy i w końcu babcia pasteryzowała w wielkim garnku. Były to dla mnie absolutnie magiczne chwile...., które trwają nadal, gdyż każdego roku napełniam śliczne słoiczki owocowymi i warzywnymi skarbami z własnego ogródka. Moje przetwory cieszą mnie i moich najbliższych, gdyż oprócz zdrowych, dojrzałych i obdarzonych naturalną słodyczą owoców, warzyw, przypraw i ziół, zamykam w nich kolor lata i aromat wakacji. Znajomi twierdzą, że moje słoiczki przypominają im słońce, wakacje - czyli bezcenne chwile. Oprócz tradycyjnych, babcinych receptur lubię eksperymentować, łączyć różne owoce, warzywa i dodawać do nich nowe zioła i przyprawy.
Smaki jesieni to dla mnie trochę słodyczy, trochę kwasowatości, trochę słonecznych refleksów, ale i lekki chłód.
Takie jesienne smaki mają dla mnie najsmaczniejsze właśnie na przełomie lata i jesieni słodkie, zniewalające smakiem jabłka, niezwykle pasujący do nich cynamon, laskowe i włoskie orzechy i aromatyczne skarby lasu, czyli grzyby.
Jabłecznik przygotowany z własnych pasteryzowanych jabłek z odrobiną cynamonu nie ma sobie równych, a wiewiórka - ciasto z jabłkami i orzechami to absolutny hit jesieni.
Pozdrawiam
Aneta
Aneta.majchrzak@wp.pl
Po długim główkowaniu postanowiłam, że nagroda w jesiennym konkursie powędruje do Vendea Liz, autorki bloga Elf w kuchni. Za rodzinne wspomnienia, przypominające mi o moim dzieciństwie i grzybobraniu z rodzicami Proszę o kontakt w sprawie wysłania nagrody ufundowanej od Ballarini !
OdpowiedzUsuńCześć! Mam problem, gotuję gotuję już 3 godziny a ile było ketchupu tyle jest, boję się, że wyjdzie strasznie wodnisty :( proszę o pomoc!
OdpowiedzUsuń