lutego 05, 2013

lutego 05, 2013

BARDZO CZEKOLADOWE CIASTO Z CHILI, RÓŻĄ, MALINAMI I GRANATEM








Luty to miesiąc czekolady i 'Seksu w wielkim mieście' (tym oglądanym na monitorze). 6 sezonów w tydzień. Około miliard tabliczek w 14 dni.

Nie do końca wiem, skąd u mnie takie zapędy akurat w tym czasie, ale zdaje mi się, że to forma odreagowywania ostatnich miesięcy. Ciężkiej zimy, okropnych imprez sylwestrowych, równa się  totalnemu uczuciu obojętności na to co się dzieje. Oprócz tego zero szkoły. Żadnych zadań, przymusowego czytania szymborskiej, projektów i studiów postaci w ruchu. Tylko jedzenie, kot i 2 tygodnie totalnej laby i bezmyślnego gapienia się w monitor.
A do tego wszystkiego walentynki, kolejny absurdalny czas po świętach, dniach  chłopaka, roweru, górnika, walki z otyłością...
Jako wieczna, świadoma singielka raczej zawsze miałam w dość oczywisty sposób, gdzieś całe zamieszanie wokół  walentynek. Taki to dzień sercami usrarny. Wszyscy dostają jobla i masowo tracą gust estetyczny.
Z racji tego, że stałam się dość twórem publicznym, narzekać mi nie wypada. Dlatego postanowiłam po swojemu podejść do tematu walentynek. Przepisów walentynkowych będzie dość sporo.
Jedzmy! kochajmy i dbajmy o siebie. Pamiętajmy o naszych zwierzakach przez cały luty i inne miesiące w roku.

A ciacho zrobiłam istnie miłosne. Kto kocha czekoladę ten zrozumie.
Pełne afrodyzjaków i smaczków, które niekoniecznie zasmakują Waszym kotom, ale umilą czas przy kawie, filmie, plotkach z psiapsiółkami czy meczu z kumplami? Okej nie wyobrażam sobie bandy kolesi przy meczu ruggby zajadających to ciasto, może to uprzedzenia...

Dlatego nie piszę, że ciasto jest dla dwojga, bo nie jest. Jest ewentualnie dla jednej osoby, która w ramach desperacji pochłonie go całego, ale i też dla przynajmniej 4 osobowej gromadki łasuchów.
Ale wyraźnie piszę, nie jest to ciasto dla dwóch!

Chili bajecznie podkreśla smak czekolady. Maliny z kolei łamią ten  gorzki, głęboki kakaowy smak swoja słodkością. A granat no cóż, uwielbiam takie akcenty na koniec. Granat epicko pęka pod zębami wylewając z siebie słodko-kwaskowate soki, będące zupełnym podsumowaniem tej melodii smaków.
Ale nie wzięło na metafory. To przez tą przymusową Szymborską.







1 i 3/4 kubka mąki tortowej (około 330g)
3 łyżki kakao
1,5 kubka mleka sojowego + 4 łyżki
2 łyżki octu jabłkowego
2 łyżki konfitury z róży
4 łyżki cukru
duży chlust Golden Syrup lub sosu klonowego
dwie szczypty soli
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki chilli w proszku
3 łyżki oleju
2 łyżki dżemu z malin
3 tabliczki gorzkiej czekolady
4 łyżki oleju kokosowego
1/2 granata 







♥ Odlej mleko do 2 kubków. Do całego dodaj 2 łyżki octu jabłkowego, do 1/2 dwie łyżki konfitury z róży. Tu i tu wymieszaj.

♥   Mąkę, kakao, sodę, proszek do pieczenia przesiej przez sito do dużej miski. 

♥  Dodaj dużą szczyptę soli i 1/4 łyżeczki chilli

♥  Powoli wlewaj mokre składniki i zacznij mieszać.

♥  Dodaj cukier i Golden Syrup, tak od serca.

♥  Mieszaj dokładnie.

♥  Na koniec dodaj olej i wymieszaj wszystko dokładnie.

♥ Ciasto powinno mieć mokrą, lekko leistą konsystencję.

♥  Foremkę wyłóż od spodu papierem do pieczenia.

♥  Rozgrzej piekarnik do 170 stopni.

♥  Przelej ciasto do formy.

♥  Piecz około 30-40 minut.

♥  Po upieczeniu wyjmij ciasto i odstaw do ostygnięcia. Najlepiej ciasto upiec w nocy, rano będzie jak tralala.

♥  Wyciągnij ciasto z foremki i przekrój na pół.

♥ Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej z olejem kokosowym.

♥  Dodaj szczyptę (1/4 łyżeczki) chilli w proszku.

♥  Niech czekolada się roztopi, ale niech nadal będzie gęsta.

♥  Pierwszą cześć ciasta posmaruj czekoladą, następnie gdzieniegdzie połóż konfiturę/dżem z malin.

♥  Przykryj  ciasto drugą częścią. 

♥  Wlej czekoladę na wierzch ciasta i rozprowadź ją po całej jego powierzchni.

♥  Granata obierz, wydłub owoce i ozdób nimi ciasto.

♥ Ciesz się i jedz!      






A na koniec ukochany Max Richter,od którego robi mi się gorąco i mam dreszcze.

34 komentarze:

  1. Rubinowe "perełki" dodają urody każdej potrawie. Nie musiałabyś mnie długo namawiać do spróbowania kawałka. Dobrze, że nie jestem łasuchem i na jednym tylko by się skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Granat nie tylko jest uniwersalnym dodatkiem smakowym, ale i pięknie się prezentuje!
      Ja póki co złasowalam 1 kawałek, ale dość spory. Korci mnie strasznie!

      Usuń
  2. Wygląda bosko! Nie powinnam była robić sobie przerwy na wertowanie wege blogów bo od samego czytania Twojego przepisu mnie skręca :D
    A walentynki również nie są moim ulubionym dniem w roku, wszędzie plastic fantastic. Ale jeśli potraktować je jako pretekst do czekoladowych eksperymentów w kuchni, to jestem za!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy pretekst do eksperymentów jest idealny!
      Ja też dziś nadrabiam literaturę blogową i chodzę po blogach z ciekawością, kto co kiedy upichcił.
      Człowiek cały czas głody siedzi :D

      Usuń
  3. Ciasto powala swoim wyglądem i niewątpliwie smakiem :) Rewelacja! Na pewno wypróbuję ten przepis :D A winę za każdy dodatkowy kilogram zrzucę na Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ostatnio wszyscy wmawiają, że schudłam więc sobie pozwalam na takie szaleństwo. Tyle, że dla bezpieczeństwa sumienia połowę ciacha jutro oddam kumpeli...

      Usuń
  4. Wpadłam do Ciebie przypadkiem i już jestem fanką tego czym tu kusisz! Ten kulebiak z kapustą w ktorymś poprzednim poście i foccacia - uwielbiam! Zostaję. Jestem głodna!!! :)
    dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i zapraszam do siebie jak najczęściej. Z kulebiaka jestem totalnie dumna, bo to mój pierwszy i na bazie przepisu babci, a od foaccacii się uzależniłam!
      Pozdrawiam bardzo ciepło!
      WN

      Usuń
  5. no cóż...walentynki każdy musi przetrwać....na szczęście ja mam walentynki każdego dnia i nie muszę czekać cały rok na parę miłych gestów...a to ciasto jest obłędne....i te maliny i ta czekolada...no pysznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stanowczo jestem za tym by walentynki mieć codzień! :))

      Usuń
  6. obłędnie wygląda to ciasto!Dziękujemy za zdjęcie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne ciasto!!! A przepis mi spadł z nieba bo po tłustym czwartku zostało mi troszkę konfitury z róży, tak akurat dwie łyżki :) Ale przyznam szczerze, że myślałam, że w tym natłoku aromatów róża się kompletnie zgubi, a jest bardzo dobrze wyczuwalna. No i jest to idealne ciasto, którym można poczęstować gości, a po zebraniu pochwał, z triumfem poinformować, że to ciasto jest wegańskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ sie cieszę i z komentarza i że konfitura się nie zmarnowała ;) :D

      Usuń
  8. Ciaglę mam ochotę na to ciasto ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaki wspanialy blog! Juz od dawna czegos takiego szukalam dla siebie i dla mojego do niedawno miesazernego meza, ktory zdecydowal przestac jesc mieso choc narazie tylko na probe na 30 dni. Dzieki temu blogowi wierze ze bede w stanie przekonac go ze nie ma do czego wracac i jedzenie bez produktow zwierzecych moze bys wspaniale. Dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za ten przemiły komentarz. Zapraszam do siebie jak najczęściej i życzę smacznych kulinarnych przygód z mężem. Na pewno się szybko przekona do magi i potencjału warzyw! <3

      Usuń
  10. Melduję, że to ciasto upiekłam już 3 razy i za każdym razem robiło furorę :-) Upiekę jeszcze raz. I jeszcze :-) A przedwczoraj zamówiłam już lawendę do nernika lawendowego z Twojego wspaniałego bloga. Mam nadzieję, że już parę osób udało mi się przekonać, że dieta wegańska jest nie tylko zdrowa, ale i pyszna! Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  11. czym zastąpić konfiturę z róż? pilne, błagam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wyrosło... :( Z piekarnika wyszedł cienki placek... Jakieś pomysły dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czynnikiem spulchniającym jest zestawienie soda plus ocet: połączenie tych dwóch składników powoduje reakcję chemiczną - wytworzenie dwutlenku węgla i rośnięcie ciasta. Warto dodać ocet pod koniec, pilnując aby od spowodowania reakcji, do włożenia ciasta do pieca nie upłynęło zby wiele czasu, żeby "para nie poszła w komin". Może z tym to było związane?

      Usuń
  13. Aaaaa! A mi nie wyszło :( tzn. upiekłam i wyglądało ok, ładnie wyrosło, ale po przekrojeniu okazało się, że w środku surowy fragment... no to jeszcze wsadziłam do piekarnika. I nic. Nie upiekło się :/ W sumie to wydłubałam łyżką to surowe bo prędzej spaliłabym to ciasto niż dopiekła ten środek....

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje próby pieczenia dietetycznych ciast zazwyczaj kończyły się fiaskiem, ale muszę spróbować jeszcze Twój przepis. Takie standardowe ciasta, całkiem nieźle mi wychodzą zwłaszcza od kiedy korzystam z porad https://wkuchnizwedlem.wedel.pl/porady/desery-i-przekaski/jak-upiec-wilgotne-ciasto-czekoladowe/ W rodzinie mówią, że jestem prawdzwą mistrzynią czekoladowych ciast!

    OdpowiedzUsuń