Powoli zbliża się 'ten' czas. Każdy/a, wie o jakim czas chodzi. Nie mam telewizora, więc nie wiem czy już jadą do Nas tiry z cocacolą. Radia nie słucham, wiec też nie do końca jestem doinformowana, czy majkel dał jej serce last kristmas.
Pomyślałam, że skoro zbliża się 'ten' czas, to jest dobry czas by coś o 'tym' czasie napisać.
Wielu/e powoli przygotowuje się do świąt, zimowych wakacji. Niektórzy rozmyślają nad wigilijnymi potrawami, lub tym gdzie spędzą tę wyjątkową kolację.
Zimowe święta co jak co, są wyjątkowe. Wigilia w Polsce ma charakter bardzo tradycyjny i zakorzeniony w kulturę kraju. To taki wieczór, który kultywuje się globalnie. Z tego co zauważyłam bez względu na wyznawaną religię, lub czy się wyznaje cokolwiek, ludzie spotykają się 24grudnia i wspólnie przeżywają wieczerzę.
Po prostu niektórzy bardziej inni mniej przywiązują wagę do tego jak, gdzie spędzą ten wieczór, lub co i z kim w tedy zjedzą.
Na uczelni przed rozjazdem studentów do domu, spotykamy się w pracowniach na lampce (albo i więcej) wina i skromnym poczęstunku.
Wśród moich znajomych też zawsze, ktoś organizował podobne spotkanie. Zawsze towarzyszyło na w tedy jedzenie. Z perspektywy czasu widzę, że grudniowe święta to po prostu czas, w trakcie którego celebruję się czas spędzony z ludźmi, których się kocha, lubi, szanuje, z którymi przebywa się na co dzień. Zapomina się o różnicach i po prostu jest się tu i teraz. A przecież to zajebista sprawa, spotkać się pośmiać, napić i przy okazji częstować się czymś wyśmienitym.
Ja ten czas traktuję też trochę jak festyn kulinarny. Tydzień w garach i przy piekarniku i te parę dni by to wszystko potem zjeść i podzielić się z innymi. Szalona zabawa.
Na uczelni przed rozjazdem studentów do domu, spotykamy się w pracowniach na lampce (albo i więcej) wina i skromnym poczęstunku.
Wśród moich znajomych też zawsze, ktoś organizował podobne spotkanie. Zawsze towarzyszyło na w tedy jedzenie. Z perspektywy czasu widzę, że grudniowe święta to po prostu czas, w trakcie którego celebruję się czas spędzony z ludźmi, których się kocha, lubi, szanuje, z którymi przebywa się na co dzień. Zapomina się o różnicach i po prostu jest się tu i teraz. A przecież to zajebista sprawa, spotkać się pośmiać, napić i przy okazji częstować się czymś wyśmienitym.
Ja ten czas traktuję też trochę jak festyn kulinarny. Tydzień w garach i przy piekarniku i te parę dni by to wszystko potem zjeść i podzielić się z innymi. Szalona zabawa.
Nie wiem skąd i dlaczego w Polsce suszone owoce lekko kojarzą się w wigilią. W Wielkanoc je się jajka bo to niby symbol odradzającego się życia. Może suszone owoce przypominają pomarszczone narodzone dziecko? Stąd kompot z suszu ?? Suchar roku!
W pierwszym z wpisów poświęconym świętą przestawiam pomysł na suszone jabłka. Warto już powoli się w nie zaopatrzyć. Nie tylko sprawdzą się jako składnik świątecznych potraw, ale będzie to wspaniały i zdrowy przysmak na spotkania z przyjaciółmi, czy wieczory z filmem pod kocykiem.
Sposobów na suszenie jabłek jest parę. Oczywiście najszybciej ususzymy jabłka w suszarce do grzybów.
Mnie jednak nauczono całkiem innego sposobu, a mianowicie suszeniu jabłek i śliwek na wielkim sicie położonym na piecu kaflowym, który mamy w kuchni w domu.
Niestety nie każdy posiada piec, za to każdy/a posiada mimowolnie działający w zimie... kaloryfer.
♥ Jabłka wystarczy pokroić na cienkie kawałki.
♥ Na kaloryferze rozłożyć kawałek cienkiego papieru najlepszy będzie taki do pieczenia. Kiedy jabłka spadają można też podłożyć pod papier kawałek tekturki.
♥ Zupełnym szaleństwem jest skonstruowanie sitka z kilku deseczek i plastikowej siatki.
♥ Tak pokrojone jabłka leżą i suszą się na kaloryferze przez parę dni. Od czasu do czasu trzeba je przewracać no i jest jeden warunek...
♥ Nie wolno podjadać!
I tak jeśli wytrwamy tydzień, dwa zaopatrzymy się w wielki słój z łakociami. Jaka to wielka radocha, kiedy się wkłada dłoń do wielkiego słoja by wyciągnąć sobie garść pysznych jabłek.
Tym wpisem rozpoczynam też akcję Wegańskie Święta na vegespocie. Zachęcam do udziału i zapraszam do obserwacji!
Tym wpisem rozpoczynam też akcję Wegańskie Święta na vegespocie. Zachęcam do udziału i zapraszam do obserwacji!
Organizator: WeganNerd
Organizator: miszmasz
świąteczny festyn kulinarny.. jest cudny
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że i ja mam w szufladzie suszone jabłka, takie domowe i pyszne
Boże jak ja kocham cię czytać! <3
OdpowiedzUsuń:D <3
Usuńteż mam suszone jabłka w szafce. Mój Tata jest maniakiem suszenia owoców i grzybów, wiec na ich brak nigdy nie narzekam.
OdpowiedzUsuń,,Może suszone owoce przypominają pomarszczone narodzone dziecko? Stąd kompot z suszu ?? Suchar roku!" - Padłam!! A zostając przy temacie świąt, masz może przepis na idealny bigos? Poszukuję takowego! ;)
OdpowiedzUsuńhe he no czasem coś palnę :)
Usuńprzepisu może konkretnego nie mam, ale w bigosie nie może zabraknąć (oprócz kiszonej kapusty) śliwek suszonych i jakiegoś grzybka to wiem na pewno. Ah, ale mi smaka zrobiłaś!
to będą moje pierwsze wege święta, więc też chcę się wyjątkowo wyżyć kulinarnie i zaopatrzyć w nowe smaki, które dotychczas nie gościły na wigilijnym stole
OdpowiedzUsuńa suszone jabłuszka- znane i sprawdzone, ale być muszą i tym razem :)
Bardzo się cieszę z Twojej wege wigilii, będzie mi bardzo miło jęśli znajdziesz jakąś kulinarną inspirację również na moim blogu.
UsuńA jabłuszka no tak być muszą :) :)
Ty to fajna jesteś ;)
OdpowiedzUsuń;-)
UsuńŚwietny pomysł na dekorację piernika. Podkradnę, jeśli pozwolisz.
OdpowiedzUsuńależ proszę kraść! Zasłonie oczy i udam nic nie widzę ;-)
UsuńZdjęcia są cudowne. Taki w nich spokój, jakby do gorącego festynu w kuchni był jeszcze kawał czasu :) Pięknie.
OdpowiedzUsuńPSss. Chyba tirów nie ma, bo kątem oka widziałam wielkiego mikołaja, która szorował tyłkiem po asfalcie.
jaki spokój, taka cisza przed burzą. Kraków już żyje świętami, cały rynek się świeci do tego wszędzie unosi się zapach taniej kiełbasy i grzańca galicyjskiego.
UsuńJa już sie tego wielkiego gotowania nie mogę doczekać!
mikołaj na asfalcie brzmi niepokojąco :D
Mam trochę suszonych jabłek z suszarki, ale na kaloryferze muszę wypróbować :))) Podczas suszenia zapewne unosi się cudowny aromat! :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak to? Nie wolno podjadać xD
OdpowiedzUsuńJa na przykład wolę suszyć wszystkie owoce (a nawet i warzywa) hurtowo z pomocą dehydratora ze sklepu Ronic. Mam wtedy mnóstwo przekąsek dla całej rodziny :)
OdpowiedzUsuń