Dziś 1 października Dzień Wegetarianizmu.
Życzę wam drogie Nerdy smakołyków bez liku, żeby słońce świeciło mocno przed następne 9 miesięcy, potem też żeby świeciło. Żeby wegańskie żelki spadały z nieba, by szpinak zaczął rosnąć na drzewach, żeby żadna soja na świecie nie była modyfikowana i żeby każdy Wasz zwierzak dziś przemówił od serca ludzkim głosem. I gołębie żeby też do Was przemówiły. Pewnie dziś szykujecie na obiadek smakołyki, na kolacje proponuje stos czekolady i owoców i hummmuuusu.
Love na 105!
Siedząc w temacie, z superowych wiadomości: (przed niechybnie zbliżającym się akapitem dotyczącym pierdół z mojego życia) Mój blog został wytypowany w 8 najlepszych wege blogów wg. Miasta Kobiet.
Tu można sobie o tym poczytać. Mam 2 miejsce, zaraz koło moich osobistych bogiń Zieleniny <3 i Jadłonomii <3 Piąteczka dziewczyny :)
http://www.miastokobiet.pl/blogi-wegetarianskie/
A teraz wracamy to mojej szarej rzeczywistości, czyli Wegan Nerd musi posmęcić. Co jak co, ale 1 października to także rozpoczęcie roku akademickiego. Trochę sobie poutrudniałam życie i przeniosłam się na innych kierunek studiów. Oprócz tego jestem, na etapie przystosowania się do nowego miejsca i mieszkania w mieście. Trochę mi to nie wychodzi (fuck the tramwaje!) Nic nie poradzę, że jestem typem aliena, małym cyborgiem żyjącym w własnym świecie.
Wrzucam dziś przepis,którego przygotowałam jakiś czas temu. Zostawiłam go na czarną godzinę, taką jak ta. Póki co nie mam warunków do robienia zdjęć. Blenda DIY została w domu, muszę iść na poszukiwanie pięknych desek pod potrawy.
Dobrze, że pogoda jest po mojej stronie i cudnie dziś świeci słońce.
Chcę już zajęcia! Wiem, wcześniej pisałam, że nie chcę, ale coś musi się zacząć bo oszaleje. Chyba na prawdę odmaluję kuchnie, ale to równa się z rwaniem tapet. Jestem na to gotowa!
Ogólnie jest super, mieszkanie w ulubionej Krakowskiej dzieli-Podgórze. Mam piękną podłogę w kuchni w oldschoolową czarno-białą kostkę.♥ Z kuchni wychodzi się na balkon. Już chcę wiosnę, bo posadzę tam niejeden kwiatek, zioło i pomidory.
Obczaiłam już koty do dokarmiania i pobliskie warzywniaki, które zbiją na mnie fortunę.
Ah, ale jestem straszną współlokatorką, cały czas myję gary, a to chyba jest bardzo niepedagogiczne. Jakieś porady dla człowieka, który całe życie przewędrował sam i przemieszkał w wielkim pokoju na poddaszu zwanym olimpem?
Mam tyyyyle lat, a nie radzę sobie z prostymi interakcjami z społeczeństwem.
Wdech, wydech, wdech, wydech. Oddam nerkę, za kawalerkę!
Stop!
Jak Wam minęły wakacje? jakieś wielkie podróże? praca?
Ja przesiedziałam całe w domu i na działce. Całe 3 miesiące przeleciały przez palce, uszy i mózg. A miałam taaaaaaaakie plany.
Skończyło się na codziennym pieczeniu, obżeraniu się, chodzeniu po drzewach i czytaniu książek (głownie o ogrodnictwie). To chyba i nie tak źle?
Ale chętnie poczytam o waszych wojażach, byle to nie były nowe jorki czy Etiopia, bo będzie mi przykro:P
Sposobów na crumble jest mnóstwo. Można je podzielić na słone i słodkie/deserowe.
Po wybraniu warzywa/owoców wystarczy tylko zdecydować się na chrupką posypkę. Może to być musli lub mieszanka płatków, a nawet pokruszona kromka wczorajszego chleba.
Wybrałam bardzo letni wariant. Rabarbar (który w sumie cały czas rośnie mi na działce) i musli z rodzynkami.
- 2 nieduże łodygi rabarbaru
- mała gruszka
- 4 łyżki brązowego cukru
- 8 łyżek prostego musli (płatki owsiane, jakieś tam inne płatki, rodzynki itp)
- łyżka oliwy
- suszony imbir
- cynamon
- cukier z wanilią
♥ Rabarbar umyłam i pokroiłam w kostkę.
♥ Rozgrzałam rondelek z nie dużą ilością oliwy i wrzuciłam do niego rabarbar.
♥ Dusiłam go chwilkę, by lekko zmiękł.
♥ Przełożyłam rabarbar po równo do 4 foremek.
♥ Osypałam rabarbar łyżką brązowego cukru na jedna porcję.
♥ Przyprawiłam szczyptą imbiru, cynamonu i cukru z wanilią
♥ Każdą porcję posypałam płatkami owsianymi.
♥ Gruszką obrałam ze skórki i starłam na tarce na małe wiórki.
♥ Posypałam wiórkami każdą porcję crumble.
♥ Wstawiłam do rozgrzanego do 170stopni piekarnika na około 30 minut, aż gruszka się przyrumieni.
O, nie wiedziałam, że dziś dzień wegetarianizmu. Miło :) A crumble pyszne!
OdpowiedzUsuńteż nie wiedziałam, koleżanka mi przypomniała :D
Usuńrabarbar :3
OdpowiedzUsuńrabarbarowa pora
UsuńJestem tego świadoma, ale już pokochałam warzywniak, który mieści się w mojej kamienicy. 3 Worki wczorajszego szpinaku za 5tala, więc nie tak źle.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gratulacje :-) Po drugie to czasami dobrze zostawić sobie coś na tak zwaną czarną godzinę :-) Po trzecie piękne zdjęcia i smakowite crumble. A po czwarte my również siedziałyśmy w domu (po części) ale za to wrzesień nam to wynagrodził :-) Teraz trzeba żyć planami przyszłorocznych wakacji ;-) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dawno nowego przepisu nie widziała, ale teraz widzę, że są nowe wpisy :D fajnie!
Usuńpozdrawiam serdeczne i życzę by wakacje nadeszły w miarę szybko :)
czy to aż tak oczywiste?:D Lima rządzi :))
OdpowiedzUsuńA ja crumble nigdy nie jadłam (a przynajmniej nic o tym nie wiem) :P
OdpowiedzUsuńA to najwyższy czas zacząć, to chyba najprostszy i najszybszy przepis na słodki deser czy poczęstunek! :D
Usuńrewelacja!!! wygląda bardzo smakowicie! zdecydowanie dodaję do obserwowanych, będę zaglądać i oczywiście czekam na więcej:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://iamglutenfreewoman.blogspot.com/