października 24, 2012

października 24, 2012

Mała prośba. Przewodnik dla początkujących wegan i weganek

Mała prośba. Przewodnik dla początkujących wegan i weganek



Hej,
dziś krótka notka bez przepisu, bowiem chcę Wam przekazać jedną informację i tym samym poprosić Was o małą przysługę:)
Program Empatii 'Weganizm, spróbujesz?' planuje wydać przewodnik dla początkujących wegan i weganek, jak również tych, którzy nieśmiało planują przejść na dietę wegańską. W tymże przewodniku, ekipa planuje umieścić przepisy na pyszne wegańskie dania. Chcą do tego wykorzystać przepisy z blogów z programu. Tylko jak tu wybrać garść przepisów z 50 blogów!
Pomóżcie im jak również mnie.
Pod spodem znajduje się link do konkursu. Ci, którzy posiadają konto na facebooku, są ładnie proszeni by polubić  zdjęcie z screenshotem mojego bloga. Będzie mi niezmiernie miło, za każdy głos, jak również za możliwość spotkania własnych przepisów w formie papierowej.
Link  TU
Wiem, że wybór jest trudny bo każdy blog jest wyjątkowy. Ale mała reklama nie zaszkodzi ;-)  

hej ho!
Pozdrawiam ciepło :)

października 22, 2012

października 22, 2012

Bulion warzywny: Zupa z ziemniaczanym puree

Bulion warzywny: Zupa z ziemniaczanym puree




Jak widać ostatnio przepisy na blogu są bardzo na czasie, bo jesienne. Staram się, a raczej samo tak wychodzi, że jadam lokalnie i używam warzyw akurat najbardziej oczywistych dla pory. Można zaprzeczyć i rzec, że bzdura! Ziemniaki są ponadczasowe i o każdym czasie jest ich pełno, ale kto skupuje ziemniak od rolników ten wie, że właśnie jest/był czas ich wykopu.
Na weekend pojechałam do domu. Miałam dwa podstawowe plany. Pierwszy polegał na odtworzeniu z małą modyfikacją przepisu na zupę z kremem z ziemniaków z ostatniego numeru Food&Friends. Pal licho z planem, bo w pociągu przypominałam sobie, że gazeta z przepisem została gdzieś między łóżkiem, a półką, a może między oknem, a stertą papierów? W każdym razie nie została przeze mnie zabrana. O!
Drugi ważny plan polegał na nauce, czytaniu i rysowaniu pierdół do szkoły.
Jak się skończyła moja uroczo ambitna historia? Jak inaczej mogła się skończyć przy takiej pogodzie?! Spędziłam czas na bieganiu z psem, pierdzeniu kotu w brzuch, łupaniu orzechów przy plotkach z babcią i opalaniu buzi, łapaniu słońca przed zimową deprechą. Na poważne sprawy po prostu nie-mia-łam czasu!
Poważnie!
Zupę pomiksowałm w głowie, zrobiłam na czuja i po swojemu. Zapamiętałam najważniejsze, by zrobić jasny bulion warzywny i jakieś ziemniaczane puree. Wyszło super.


Pisze tę notkę już 4 raz, bo strasznie mnie korci żeby coś umyć, albo wyczyścić. Tak tak to nie są halucynacje. Ja brudas nad brudasy i leń nad lenie (no może przesadzam) odkrywszy magiczną moc octu i sody oczyszczonej i mam nowe odprężające hobby, polegające na sprzątaniu wanny i myciu kafelek. Dla wielu z Was to pewnie żadna nowość, zapewne starość skostniała taki ocet. A ja tyle lat o tym wiedziałam, a nigdy nie było mi dane spróbować jak naturalnie środki czystości po 2zeta sprawdzają się w rzeczywistości. A sprawdzają się znakomicie!
Podesłano mi też bardzo fajny folderek o ekosprzątaniu i myciu. Sprawdźcie same/i
http://www.um.warszawa.pl/sites/default/files/attach/aktualnosci/eko_sztuczki.pdf 

Wracając do biadolenia od rzeczy. Nie wiem jakim sposobem tak szybko minął już pierwszy miesiąc 'nauki'. Zmiana kierunku, okazała się być dobrą zmianą. Póki co latam tam i spowrotem, staram się ogarniać wszystko co się da. Oczywiście wychodzi różnie, ale jaram się ogromnie.
A to, że czas szybko leci pociesza mnie, że zima skończy się wczoraj, a dziś będzie plaża i pikniki!

Zupa wyszła idealna, o pięknym złotym kolorze i intensywnym smaku. Do tego ziemniaczane puree ze szpinakiem zerwanym spod okna. Tak jeszcze parę krzaczków uchowało mi się na ogrodzie. W ostatniej chwili wrzuciłam parę podgrzybków, które dzień wcześniej znalazła moja mama (prawdziwa grzybiarka!) Smak wegańskiego 'rosołu' i kolor słonecznego dnia, powinno dać się zamknąć w słoiku, by móc ocieplać sobie wieczory w nadchodzącą zimę. Weekend był przeuroczy. Naładowałam się energią na cały tydzień. Sama nie wierze, w żadną energię, ale zabawne rozmowy, dobre jedzenie, ciepły i kolorowy dzień  nastraja pozytywnie człowieka. Takie chwile trzyma się w głowie i przewija  nieskończoną ilość razy w mózgu, przypominając sobie ten czas.
ah!



  • 2 marchewki
  • 2 korzenie pietruszki
  • pół selera
  • pół główki małej kapusty włoskiej
  • 2 cebule
  • 4 podgrzybki 
  • por
  • jabłko
  • parę ziaren ziela angielskiego
  • 3 listki laurowe
  • ząbek czosnku
  • łyżka oleju
  • sól
  • pieprz


  • 7 ziemniaków
  • 3-4 łyżki oliwy
  • 2 łyżki mleka sojowego
  • parę listków świeżego szpinaku
  • parę igiełek świeżego rozmarynu
  • parę listków świeżej bazylii
  • szczypta majeranku
  • sól
  • pieprz 

  • garść orzechów włoskich 


 Pierwszy należy przygotować bulion, który będzie jednocześnie naszą zupą.
Cebulę obierz przekrój na pół i połóż na zapalonym palniku. Niech się podpiecze, wręcz spali dzięki temu staremu sposobowi. Jeśli masz kuchenkę elektryczną, spróbuj podpiec cebulę w piekarniku lub na patelni z niewielką ilością oleju. Przełóż cebulę do garnka

Marchewkę i pietruszkę obierz i pokrój na mniejsze części. To samo zrób z selerem i porem. Wszystko wrzuć do cebuli.

Kapustę przekrój na mniejsze części, mogą być ćwiartki.

Grzyby przekrój na połówki.

Jabłko obierz, przekrój na 4 części. Nie trzeba usuwać ostrych środków.

Wszystkie warzywa przełóż do garnka.

Dodaj ziele angielskie, liście laurowe i czosnek.

Zalej obficie wodą, tak by całkiem przykryła warzywa (ok 2-3 litrów)
  
Warzywa powinny się zagotować i gotować na małym ogniu pod przykryciem, najmniej około 3 godzin.  Niech cały ich smak warzyw przejdzie do wywaru.

Po tym upływie czasu, przelej wywar przez sitko do mniejszego garnka. Zostaw warzywa na sitku, by cały wywar spłynął z nich do mniejszego naczynia. Warzywa powinny smakować jak papier, są nieużyteczne oczywiście można się uprzeć i zrobić z nich pasztet, lecz pozbawione są wszystkich witamin i całego smaku, który przeszedł do wywaru. Bez wyrzutów sumienia możesz je wyrzucić. 

I tak przygotowany mocny warzywny bulion jest już gotowy. Teraz dopraw go po swojemu solą i pieprzem.

Puree

Ziemniaki obierz pokrój na mniejsze części i ugotuj na miękko.

Odcedź ziemniaki i zgnieć ją drewnianą łopatką (łopatka?) na miazgę.

Dodaj około 3-4 łyżki aromatycznej oliwy i około 2 łyżki mleka sojowego.

Zioła i świeży szpinak drobno posiekaj. Dodaj do puree.

Posól i popieprz wg uznania.

Wszystko dokładnie wymieszaj.

Rozlej podgrzaną zupę do talerzy. Na środku  połóż sporą łygę ziemniaczanego puree. Posyp ziemniaki zgniecionymi w ręce orzechami.

Znakomite!


 
   
 


 





















października 15, 2012

października 15, 2012

Potrawka ziemniaczana z porem i szałwią.

Potrawka ziemniaczana z porem i szałwią.





Jesień, jesień pełną parą! W Krakowie pogoda w kratę. Raz zawieje mocnym, chłodnym wiatrem, a potem przygrzeje słoneczkiem w natężeniu 25 stopni. Tylko korci by zawinąć z łóżka kocyk i lecieć piknikować się nad Wisłą. Bardzo bym chciała zaliczyć w tym roku jeszcze jeden miły piknik. Póki co, słonce kolejny raz dziś, schowało się za chmurami, więc rozgrzewam się herbatką z imbirem i różą.
A co robią moi rodzice? Molestują mnie zdjęciami z weekendu. Nie wiem na co liczą szantażując mnie psychicznie. Najpierw dostałam maila ze zdjęciem 20 kilogramowej dyni, następny mail był z fotkami wyładowanych grzybami koszyków. Szczęściarze pojechali sobie na weekend do Zawoi. Chodzili po lesie i odpoczywali od świata. Tak się nie robi! Nie pokarzę Wam zdjęć grzybów, bo to było by typowe szczucie. Pocierpię sama, marząc o piknikach i spacerach po ściółce leśnej.




Por wydaje się być bardzo nijaki. Ma wielu wrogów i zwolenników, ale znajdzie się wielu obojętnych mu smakoszy. Częściej bywa dodatkiem smakowym, rzadko spotyka się go jako główny składnik potrawy. Lubimy go dodawać do sałatek, kochamy jego zielony kolor i jego śliczny przekrój przypominający słoje w drzewie. Ale i tak wielu go unika. Bywa kolegą cebuli, ale żeby tak samego jeść?
A ja powiem Wam, że pora ostatnio uwielbiam i oswajać go nie muszę. Jednak chętnie postaram się przekonać Was, że to całkiem spoko warzywo.
W głowie miałam dwa całkiem proste przepisy. Pierwszy to bardzo smaczna biała fasola duszona z dużą ilością pora z kolendrą.
Wybrałam równie proste ziemniaki z porem i szałwią.
Jak widać danie z pora można urozmaicić aromatycznym zielskiem. Zarówno kolendra jak szałwia mają nietypowy, mocny zapach. Trzeba uważać by z żadną przyprawą nie przesadzić, nie chcemy by zdominowała smak potrawy, a była jego ciekawym uzupełniającym dodatkiem.
Ziemniaki i por wydaję się być bardzo klasycznym i ekstremalnie zwyczajnym połączeniem. Gwarantuję, że ta potrawka zachwyci nie jednego łasucha.











  • 3 średnie pory
  • około 5 ziemniaków
  • cebula
  • 5 listków świeżej szałwii
  • 1/2 szklanki białego wina
  • 1/2-3/4 szklanki wywaru z warzyw
  • ząbek czosnku
  • sól
  • pieprz ziołowy
  • szczypta cukru
  • olej


















♥ Cebulę pokrój w kostkę i podsmaż na oleju.

♥ Pora obierz z zwiędniętych liści. Dokładnie umyj. Odkrój korzeń i odstaw. Resztę przekrój wzdłuż i pokrój na kostkę.

♥ Dodaj do cebuli i podsmażaj chwilę.

♥ Ziemniaki obierz, umyj i pokrój w kostkę. 

♥  Dodaj do cebuli i pora. Smaż 3 minuty.

♥ Dolej do warzyw wino, a po chwili wywar z warzyw (na początek 1/2 szklanki)

♥ Dodaj wcześniej odstawione duże części pora. 

♥ 3 listki szałwii posiekaj drobno i dodaj do potrawki.

♥ Dodaj drobno posiekany ząbek czosnku.

♥ Duś potrawkę do momentu, aż ziemniaki lekko zmiękną. Lepiej ich nie rozgotowywać.

♥ Spod ziemniaków powinien powstać sosik. Jeśli jednak, płyny całkiem wyparowały dolej jeszcze odrobinę wywaru.

♥ Pod koniec gotowania dodaj jeszcze 2 listki szałwii.

♥ Dopraw cukrem, solą i pieprzem.


♥ Podawaj gorące.

Taka potrawka spełnia dobrze zadanie dodatku do pieczonego seitana, kotletów warzywnych lub jako sosik do kasz. Ja wsunęłam talerz takiej potrawki, wystawiając buzie do słońca i myśląc o zielonych  i niebieskich i nawet całkiem różowych migdałach.






































października 08, 2012

października 08, 2012

Dyniowe zawijasy z jabłkaamiiii

Dyniowe zawijasy z jabłkaamiiii

Wszędzie widzę jabłka

Kapitalnie udana sobota. W 100% nie żałuję tego, że nie zostałam w Krakowie i nie poszłam na Veggie Parade.  Na prawdę wszelkie marsze, spędy i duże zgromadzenia nie są dla mnie. Strasznie się na nich nudzę, a jak się nie nudzę to oznacza tylko to, że ktoś ładuje we mnie kamieniami i muszę uciekać. Co nie jest fajne. Z drugiej strony jestem leniwcem i w sumie nie do końca jestem pewna czy mój organizm jest w stanie wytworzyć choćby najmniejszą dawkę adrenaliny.
Z tego co wyczytałam, marsz i cała impreza przebiegła pokojowo i radośnie. Więc dobrze.

Moja sobota minęła radośnie i jabłkowo. Matkobosko Kotowo jaka była pogoda w sobotę! (nie napiszę że w weekend bo w niedziela ssała)
Pół dnia spędziłam na działce, było tak ciepło, że paradowałam z odkrytymi ramionami ,szyją i  plecami. Opalałam się w malinach, zbierając nasiona nasturcji i szpinaku nowozelandzkiego. Potem biegałam po drzewach. Oczywiście miałam do dyspozycji wymyśloną przez człowieka, mego i Waszego przodka- drabinę, ale co to za zabawa wchodzić na drzewo po drabinie?! Teraz przynajmniej mam odrapania na rękach i mogę z dumą opowiadać jaki ze mnie zwinny skubaniec.
Ociupałam z tatą parę jabłoni z owoców, zbiory w tym roku są nie-sa-mo-wi-te.
Nadszedł czas spożywania jabłek w ilość absurdalnej. Zupa z jabłek, zapiekane jabłka z jabłkami, jabłecznik z sosem jabłkowym, jabłkowe soki z kawałkami jabłek...
Taka działka to dar. Mam szczęście, że nasza działka jest oddalona od miast, jest bardzo duża i można się tam chować przed całym światem!
Może dlatego też mam tę nieodpartą ochotę otaczać się zielenią, bo wychowano  mnie tak, a nie inaczej. Całe dzieciństwo to w malinach, to na drzewie, to w porzeczkach, których tak bardzo nie lubiłam zbierać. (Wszystko przez szczypawice i ukryte między krzakami mrówki). Teraz też porzeczek zbierać nie lubię. Czego nie można powiedzieć o dyni i jabłkach. Je zbiera się czadowo!
A teraz, upycham na małym parapecie bazylie,rozmaryn i szałwie. Robię sobie ogród na oknie by budzić się z tym 3 sekundowym przeświadczeniem, że jestem w buszu.


Po wyczerpującej walce z gałęziami wyczarowałam ciasto.
Już nie boję się ciast drożdżowych. Z ręką na sercu przyznam, że wiele razy je robiłam i tak wiele razy mi nie wychodziło. Albo się przypaliło albo było za twarde, albo jakieś takie zupełnie do dupy bo zapominałam cukru tudzież oliwy. Zupełnie nie kapowałam przepisów. Śledziłam dokładnie, z sercem w gardle każdy krok w przepisie, a potem i tak wszystko kończyło się wielkim klopsem.
Na ciasto drożdżowe sposób mam jeden: robię go na wyczucie. Puszczam muzykę, pije herbatę albo wino. Mieszam wszystko łapą i nie zapominam o oliwie. Tak robiłam ostatnio i tak robiłam w sobotę. Chodzi o to by ciasto było lekkie i miękkie. Ciasto musi spokojnie urosnąć, a sposób mojej babci by ciasto włożyć do jeszcze nie całkiem rozgrzanego piekarnika na prawdę działa.

Wiem, w okna dobija się już polska szara jesień. Nie zapominajcie o aromatycznych
przyprawach, które warto dodać do ciast. Imbir, kardamon, goździki i cynamon rozgrzeją nie tylko podniebienia, ale i otoczenie.
Ciasto  należy śmiało rwać palcami. Pyszne jest jeszcze ciepłe. Jest mięciutkie, słodkie i pachnące. Do takiej drożdżówki pasuje gorące kakao, czekolada albo herbatka z lipy. Można całość (to już tak dla całkowitego szczęścia) polać syropem klonowym, albo lukrem na bazie soku z cytryny i mleka sojowego.
Mniam!
Pomagajcie sobie aromatami i smakami, a jesień i zima  minie w mgnieniu oka.





 ciasto:

  • 1/2 kubka mleka sojowego
  • 1/2 + 1 + 1/2 kubka przesianej przez sito mąki (+ parę łyżek do wałkowania)
  • 30g drożdży
  • 1/2 kubka cukru
  • 3/4 kubka puree z dyni
  • 2 łyżki cynamonu
  • szczypta soli
  • 3  łyżki oliwy


nadzienie:

  • 3 jabłka
  • 3 łyżki cukru
  • cynamon
  • suszony imbir
  • mielone goździki
  • lub mieszanka przypraw do piernika
  • garść orzechów włoskich











♥ W misce rozdrobnij drożdże i zalej je ciepłym mlekiem sojowym.

♥ Dodaj cukier.

♥ Dodaj 1/2 kubka mąki i wymieszaj wszystko. Przykryj szmatką i odstaw do wyrośnięcia na 20 minut.

♥  Dynie obierz ze skóry i zmiel w maszynce 'do mięsa'. Można też pokroić dynie w kostkę zasypać kilkoma łyżkami cukru i zostawić tak na noc. Po tym czasie dynia zmięknie i wystarczy ją zmielić blenderem o mocnych ostrzach.

♥ Do wyrośniętej masy dodaj powoli 1 kubek mąki i zagnieć ręką ciasto. 

♥ Teraz dodaj 3/4 kubka puree z dyni, szczyptę soli i łyżkę cynamonu

♥ Mieszaj delikatnie otwartą dłonią.

♥ Wsyp ostatnie 1/2 mąki.

♥ Ciasto powinno się lekko lepić.

♥ Na koniec dodaj oliwę i zagnieć ciasto. Teraz ciasto nabierze delikatności i będzie bardzo lekkie. Można odstawić pod przykryciem na chwilkę.

♥ Jabłka należy umyć i obrać ze skórki. 

♥ Zetrzyj jabłko na tarce dodaj cukier i przyprawy.

♥ Wymieszaj.

♥ Osyp blat i ciasto mąką. 

♥ Rozwałkuj ciasto na placek grubości 4-5mm

♥ Na całej powierzchni ciasta, rozłóż nadzienie z jabłek.

♥ Teraz delikatnie zwiń ciasto uważając by nic się nie rozerwało i żeby nadzienie nie wypadło.

♥ Dociśnij ciasto. 

♥ Powstałą grubą dżdżownicę pokrój na kawałki grubości około 5cm. 

♥ Ułóż kawałki ciasta na wyłożonej papierem do pieczenia blaszce lub tortownicy. Pamiętaj by zachować odległość między kawałkami ciasta, które potem urośnie.

♥ Na koniec posyp wszystko zgniecionymi w dłoniach orzechami włoskimi.

♥ Jeśli chodzi o pieczenie ciasta drożdżowego ja osobiście robię tak. Włączam piekarnik i ustawiam temperaturę 170 stopni. Czekam chwilę, aż się rozgrzeje (ale jeszcze nie osiągnie 170 stopni). Wkładam ciasto, które wraz z rosnącą temperaturą lekko urośnie. Zawijasy wpieklam około 40 minut, aż się przyrumieniły. 

♥ Pychota!!





października 05, 2012

października 05, 2012

♥ Sałatka z figą i szpinakiem ♥

♥ Sałatka z figą i szpinakiem ♥



Strasznie wolno mi minął ten tydzień. Mam wrażenie, że minął miesiąc! Zaraz będzie weekend, a ja mam niecne plany grzebania w ziemi na działce. Kopać w błocie to marna zabawa, więc nie wiem co z planów wypali. Mam nadzieję, że dziś w nocy nie będzie padać.
Nie wiem jak to zrobiłam, że jeszcze od 2 dni nie skończyłam pisać tego posta!
Wczoraj była hardcorowa zawierucha, a dziś pełna słońca. Może uda mi się jednak spokojnie jechać na działkę i odpocząć od miasta.  Miasto męczy, tak po prostu. Tłum ludzi,samochody, miliard tramwajów wpadających pod moje nogi!
Pozałatwiałam większość  spraw na uczelni, powoli ogarniam pokój i myślę, że w najbliższym czasie wrócę do eksperymentowania i szaleństwa w kuchni. Wszystko to oczywiście znajdzie się na blogu.
Już mam w głowie parę przepisów i chcę je szybko wypróbować. Żadnego odwlekania. Ale jeśli macie jakieś pomysły, sugestie, problemy piszcie śmiało! 


Dużo osób pisze też do mnie z zapytaniem, czy będę jutro na krakowskiej Veggie Parade.
Otóż niestety mnie nie będzie z kilki względów. Najważniejszy jest taki , że uciekam z miasta na osobista veggie parade :)
Życzę wam dobrego czasu i dużo radości na imprezie. Żeby nikt Wam nie przeszkodził w zabawie. Liczę na jakieś fajne i kolorowe zdjęcia.

Coraz bardziej przekonuję się w tym, że proste i szybkie gotowanie może być równie atrakcyjne jak takie, przy którym siedzimy pół dnia. Kwestia polega na doborze odpowiednich świeżych składników.
Kilka dni temu odwiedziłam warzywniak mieszczący się w mojej kamienicy. Na zakupy mam na prawdę nie daleko. Chciałam kupić szpinak, skończyło się na tym, że dostałam 3 siatki szpinaku w cenie jednej. Nie wiem co złego zauważyła pani w 'wczorajszym' szpinaku, poza lekko zwiędniętych liściach, które można było policzyć na palcach jednej ręki. Ale po co się czepiać, lepiej wykorzystać sytuację. A szpinak za darmo wezmę zawsze.!W końcu to szpinak Dobrze, że mamy teraz wysyp jego późnych odmian. Można się doszpinaczać  i robić zapasy na zimę. Dwie torby poszły za pierwszym podejściem w typowej potrawce z makaronem.
Szpinak z ostatniej siaty jak na razie zjadam na surowo, to kanapki, a to do zupki, a to do sałatki.
Świeża figa jest przepyszna. Miękka, słodka, o oryginalnym smaczku. Zachciało mi się szybkiej sałatki i tak wyczarowałam coś pysznego!

Czyż nie wygląda uroczo? Mieszanka żelaza, wapnia, magnezu i witamin. Mniam!



Przepis na jedną porcję:



    • świeża figa
    • garść świeżego szpinaku
    • małe jabłko
    • garść orzechów włoskich
    • ocet balsamiczny
    • oliwa
    • sól




      Szpinak umyj i porwij na talerzu.

    ♥  Figę umyj i przekrój na 4 części , każdą ćwiartkę przekrój jeszcze na pół.

    ♥  Jabłko również pokrój na mniejsze części.

    ♥  Wszystko ułóż w nieładzie na talerzu.

    ♥  Posyp zgniecionymi w dłoni orzechami.

    ♥   Posól, skrop octem balsamicznym i polej oliwą.

    ♥  Do sałatki pasuje ciemne pieczywo, świeży chleb na zakwasie albo gorące grzanki. 




    Smacznego!
    Mnie od razu przypomniało się lato i wakacje ;-)

        





    października 01, 2012

    października 01, 2012

    Wszyscy lubią crumble!

    Wszyscy lubią crumble!





    Dziś 1 października Dzień Wegetarianizmu.
    Życzę wam drogie Nerdy smakołyków bez liku, żeby słońce świeciło mocno przed następne 9 miesięcy, potem też żeby świeciło.  Żeby wegańskie żelki spadały z nieba, by szpinak zaczął rosnąć na drzewach, żeby żadna soja na świecie nie była modyfikowana i żeby każdy Wasz zwierzak dziś przemówił od serca ludzkim głosem. I gołębie żeby też do Was przemówiły. Pewnie dziś szykujecie na obiadek smakołyki, na kolacje proponuje stos czekolady i owoców i hummmuuusu.  
    Love na 105!

    Siedząc  w temacie, z superowych wiadomości:  (przed niechybnie zbliżającym się akapitem dotyczącym pierdół z mojego życia) Mój blog został wytypowany w 8 najlepszych wege blogów wg. Miasta Kobiet.
    Tu można sobie o tym poczytać. Mam 2 miejsce, zaraz koło moich osobistych bogiń Zieleniny <3 i Jadłonomii <3 Piąteczka dziewczyny :)
    http://www.miastokobiet.pl/blogi-wegetarianskie/



    A teraz wracamy to mojej szarej rzeczywistości, czyli Wegan Nerd musi posmęcić. Co jak co, ale 1 października to także rozpoczęcie roku akademickiego. Trochę sobie poutrudniałam życie i przeniosłam się na innych kierunek studiów. Oprócz tego jestem, na etapie przystosowania się do nowego miejsca i mieszkania w mieście. Trochę mi to nie wychodzi (fuck the tramwaje!) Nic nie poradzę, że jestem typem aliena, małym cyborgiem żyjącym w własnym świecie.
    Wrzucam dziś przepis,którego przygotowałam jakiś czas temu. Zostawiłam go na czarną godzinę, taką jak ta. Póki co nie mam warunków do robienia zdjęć. Blenda DIY została w domu, muszę iść na poszukiwanie pięknych desek pod potrawy.
    Dobrze, że pogoda jest po mojej stronie i cudnie dziś świeci słońce.
    Chcę już zajęcia! Wiem, wcześniej pisałam, że nie chcę, ale coś musi się zacząć bo oszaleje. Chyba na prawdę odmaluję kuchnie, ale to równa się z rwaniem tapet. Jestem na to gotowa!
     Ogólnie jest super, mieszkanie w ulubionej Krakowskiej dzieli-Podgórze. Mam piękną podłogę w kuchni w oldschoolową  czarno-białą kostkę. Z kuchni wychodzi się na balkon. Już chcę wiosnę, bo posadzę tam niejeden kwiatek, zioło i pomidory.
    Obczaiłam już koty do dokarmiania i pobliskie warzywniaki, które zbiją na mnie fortunę.
    Ah, ale jestem straszną współlokatorką, cały czas myję gary, a to chyba jest bardzo niepedagogiczne. Jakieś porady dla człowieka, który całe życie przewędrował sam i przemieszkał w wielkim pokoju na poddaszu zwanym olimpem?
    Mam tyyyyle lat, a nie radzę sobie z prostymi interakcjami z społeczeństwem.
    Wdech, wydech, wdech, wydech. Oddam nerkę, za kawalerkę!
    Stop!
    Jak Wam minęły wakacje? jakieś wielkie podróże? praca?
    Ja przesiedziałam całe w domu i na działce. Całe 3 miesiące przeleciały przez palce, uszy i mózg. A miałam taaaaaaaakie plany.
    Skończyło się na codziennym pieczeniu, obżeraniu się, chodzeniu po drzewach i czytaniu książek (głownie o ogrodnictwie). To chyba i nie tak źle?
    Ale chętnie poczytam o waszych wojażach, byle to nie były nowe jorki czy Etiopia,  bo będzie mi przykro:P


    Sposobów na crumble jest mnóstwo. Można je podzielić na słone i słodkie/deserowe.

    Po wybraniu warzywa/owoców wystarczy tylko zdecydować się na chrupką posypkę. Może to być musli lub mieszanka płatków, a nawet pokruszona kromka wczorajszego chleba.
    Wybrałam bardzo letni wariant. Rabarbar (który w sumie cały czas rośnie mi na działce) i musli z rodzynkami.







    • 2 nieduże łodygi rabarbaru
    • mała gruszka
    • 4 łyżki brązowego cukru
    • 8 łyżek prostego musli (płatki owsiane, jakieś tam inne płatki, rodzynki itp)
    • łyżka oliwy
    • suszony imbir
    • cynamon
    • cukier z wanilią





















    ♥ Rabarbar umyłam i pokroiłam w kostkę. 


    ♥ Rozgrzałam rondelek z nie dużą ilością oliwy i wrzuciłam do niego rabarbar.


    ♥ Dusiłam go chwilkę, by lekko zmiękł.


    ♥ Przełożyłam rabarbar po równo do 4 foremek.


    ♥ Osypałam rabarbar łyżką brązowego cukru na jedna porcję.


    ♥ Przyprawiłam szczyptą imbiru, cynamonu i cukru z wanilią

    ♥ Każdą porcję posypałam płatkami owsianymi.


    ♥ Gruszką obrałam ze skórki i starłam na tarce na małe wiórki.


    ♥ Posypałam wiórkami każdą porcję crumble.


    ♥ Wstawiłam do rozgrzanego do 170stopni piekarnika na około 30 minut, aż gruszka się przyrumieni.