O życie życie. O ile byłoby piękniejsze jakby tydzień miał 10 dni, jakby między sobotą i niedzielą wcisnąć jeszcze dwa; posobotę i przedniedzielę. Ohhh ohhhh.... Miałabym w tedy dwa dni na pieczenie i spanie!
Pogoda mi trochę doskwiera. Zrobiło się nieprzyjemnie zimno. Słońce gdzieś się schowało i nie chce wyjść, głupie czy co.
Chcę dziś w nocy coś upiec, mam już parę pomysłów, ale zobaczę jak to wszystko sie dziś potoczy. W sumie powinnam animować. Skończyłam niedawno sprzątać. Wypiłam przy tym już 2 kieliszki wina i jak na razie do roboty mi daaleko.
Musze stwierdzić, na czas obecny, wyższość win gruzińskich nad włoskimi. Jak kocham tę ciężkość wytrawnych win włoskich, po których dostaję najnormalniej gęsiej skórki i wytrząsów tak ostatnio zakupiłam z ciekawości wino gruzińskie. Również wytrawne, mooocno czerwone, ale już nie TAK ciężkie, bardzo aromatyczne i ideeaaalne to tofu marynowanego w ciemnym sosie sojowym.
Już myślę o sezonie grillowym! Nie będę się rozpisywać na temat win, bo się na tym średnio znam. Zgooglujcie sobie wina gruzińskie bo warto ;)
Właściwie nie wiem z czym mogłabym się dziś wynaturzyć, więc może od razu przejdę do przepisu.
Potrzebowałam:
- kostkę tofu naturalnego, po pół kostki na osobę
- sos sojowy ciemny
- świeży imbir
- ząbek czosnku
- oliwę
- sól
- 2 szklanki białej fasoli
- natkę świeżej pietruszki
- 2 łyżki suszonej cebuli
- sól, pieprz
- ząbek czosnku
- szczyptę brązowego cukru
Fasolę zalałam wodą i odstawiłam na noc do napęcznienia.
Następnie ugotowałam ją. Musi być miękka.
Tofu przekroiłam na pół, a następnie każdą połówkę przekroiłam na 3 kwadratowe plastry. Lekko je nacięłam. Do marynaty potrzebne są około: 2 łyżek sosu sojowego ciemnego, zgnieciony ząbek czosnku, pół łyżeczki startego świeżego imbiru, sól, i oliwa (ok 1/5 szklanki) Wszystko mieszam dokładnie i wrzucam do marynaty plastry tofu. Trzeba je trochę poprzewracać w marynacie by pokryła je z wszystkich stron. Odstawiłam tofu na 2 godziny.
Kiedy fasola się ugotuje czekamy trochę aż ostygnie. Odlałam nadmiar wody. Dodałam do fasoli garść suszonej cebuli, szczyptę soli, pieprzu i cukru. Posiekałam świeżą pietruszkę i również dodałam do fasoli. Teraz wystarczy wszystkie składniki zmiksować przy pomocy blendera na puree. Gotowe puree dałam z powrotem na kuchenkę i podgrzewałam chwilę by było ciepłe przy podawaniu.
Rozgrzałam moją cudowną patelnie grillową i wrzuciłam na nią plastry tofu. Przed wrzuceniem można je lekko otrzepać z nadmiaru oliwy.
Smażyłam z obu stron. Podałam tofu z puree z fasoli i plastrami pomidora.
A dzisiejszy dzień i miły etap sprzątania ufundował nam
:
I jeszcze link dla tych które mają fioła na punkcie ślicznych butów, ale w których nie koniecznie chciałby chodzić:
Proszę nabrać powietrza i kliknąć w zdjęcie
Swietny blog, trafilam tutaj z polecenia I can't belive it's vegan, koniecznie musze wyprobowac to pesto! Butami mnie zabilas ;D, daje sobie twoj blog do ulubionych :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło dziękuje! :)
OdpowiedzUsuńW marynacie do tofu oprócz sosu sojowego używam także indyjnskich przypraw: http://roslinnepychotki.blog.pl/marynowane-tofu-pod-plaszczykiem-z-lisci-pora-w-stylu-indyjskim/
OdpowiedzUsuńW marynacie do tofu oprócz sosu sojowego używam także indyjnskich przypraw: http://roslinnepychotki.blog.pl/marynowane-tofu-pod-plaszczykiem-z-lisci-pora-w-stylu-indyjskim/
OdpowiedzUsuńStawiam pierwsze kroki w blogosferze i byłam ciekawa,jak to było u Ciebie. Bije taka szczerość i ciepło z Twoich wpisów! Rozbawiłaś mnie tym teledyskiem :D Podziwiam i przeglądam dalej ku inspiracji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ile takie tofu moze stac w lodowce?
OdpowiedzUsuń