Bardzo szybki i raczej nieciekawy wpis z rodzaju...nic nie bloguje, ale jak coś to żyję.
A wiec no tak, żyję.
Jutro mam nadzieję znajdę czas, żeby zrobić coś dobrego i ładnego..Oczywiście co dzień robię coś dobrego i ładnego nie tylko do jedzenia, ale nie zawsze jest czas zeby to obfotografowac i wrzucić z codziennymi wynaturzeniami w internet.
Teraz mam chwilę.
Właśnie spożyłam kolację jedną ręką babrając się farbkami, druga pomagała mi w krojeniu naleśników.
Kiedyś wspominałam, że nie jestem stworzona do robinia naleśników i że mi wychodzą obciachowe krzywe placki.
Takie też wyszły dziś. W sumie średnio mam czas, żeby się tym przejmować i żeby robić 20 innych podejść aż w końcu wyjdą śliczne. Wyszły krzywe, bardzo pankowe i takie...takie no jak widać.
Dodam jeszcze, że wypieram na wszelkie sposoby to, że nadchodzi zima i tak dziś obrałam jeszcze resztki malin z działki. Chodzę w letnich sukienkach i tenisówkach pomimo tego "że takie słońce zdradliwe jest" . Oszukuję się jedząc obrzydliwie kolorowo (jak jakiś wstrętny hipis) i owocowo. To też w bólu istnienia zrobiłam sobie na kolacje słodkie naleśniki z sosem klonowym i świeżymi malinami.
Nie wiem jak robią to w Ameryce, że walą tego sosu klonowego wszędzie ile się da, a w Polsce jest tak sk!@$tralala drogi, że każdej łyżki szkoda.
No nic Amełrka to Amełrka.
- 1 szklankę mąki
- szczyptę cukru
- mniejszą szczyptę soli
- łyżkę oliwy
- letnią wodę (nie jestem w stanie oszacować jej ilości, może być zwykła lub lekko gazowana)
Patelnia powinna być bardzo rozgrzana. Jakoś nie udało mi się, ślicznie rozlać ciasta po patelni. Walnęłam tak, żeby tylko było. I szybko i w ruchu zrobiłam 3 baardzo krzywe naleśniki. Hell Yeah!
Pierwszy naleśnik polałam sosem klonowy, przykryłam go drugim naleśnikiem, którego również polałam sosem itp.
Ostatni naleśnik ,aż trzeci również polałam sosem i żeby jeszcze było miło posypałam świeżymi malinami.
Na zdjęciu nie widać, żeby tam były 3 naleśniki, ale co tam!
na pohybel symetrycznym naleśnikom i ślicznym zdjęciom ! i na pohybel amerykańskim pankejksom topiącym się w ekstremalnie drogim sosie klonowym ! hej!
aaa spadam do robolenia...
A na dole mój Niuniek który też wypiera ze świadomości zimę i leżał w słońcu na plecach i wyglądał na "opóźnionego"..to było trochę mało polityczne chyba...
A propos kotów to badać to!
http://www.facebook.com/#!/event.php?eid=274723615893169
Krzywe naleśniki kocham, bo to jedyne jakie potrafię zrobić :D
OdpowiedzUsuńTen kawałek obrazka po lewej - genialny.
OOO, gratulacje z mojej strony, super, ja kiedyś próbowałam zrobić naleśniki na wodzie ale coś nie tak zupełnie poszło. Teraz już wiem, że się da. I sens jest.
OdpowiedzUsuńDa się da! jak najbardziej. Tajemnica tkwi w płaskiej, wyważonej i rozgrzanej patelni! No i woda albo mleko roślinne, ale woda gazowana też robi swoje :D http://wegannerd.blogspot.com/2011/09/nalesniki-ze-szpinakim-i-sosem.html
OdpowiedzUsuńCieszę się ze nie tylko ja jestem miłośniczka krzywizny naleśnikowej :)
Dzięki!