października 22, 2011

października 22, 2011

krzywe brzydkie naleśniki z sosem klonowym na kolację.



Bardzo szybki i raczej nieciekawy wpis z rodzaju...nic nie bloguje, ale jak coś to żyję.
A wiec no tak, żyję. 
Jutro mam nadzieję znajdę czas, żeby zrobić coś dobrego i ładnego..Oczywiście co dzień robię coś dobrego i ładnego nie tylko do jedzenia, ale nie zawsze jest czas zeby to obfotografowac i wrzucić z codziennymi wynaturzeniami w internet. 
Teraz mam chwilę. 
Właśnie spożyłam kolację jedną ręką babrając się farbkami, druga pomagała mi w krojeniu naleśników.
Kiedyś wspominałam, że nie jestem stworzona do robinia naleśników i że mi wychodzą obciachowe krzywe placki.
Takie też wyszły dziś. W sumie średnio mam czas, żeby się tym przejmować i żeby robić 20 innych podejść aż w końcu wyjdą śliczne. Wyszły krzywe, bardzo pankowe i takie...takie no jak widać.
Dodam jeszcze, że wypieram na wszelkie sposoby to, że nadchodzi zima i tak dziś obrałam jeszcze resztki malin z działki. Chodzę w letnich sukienkach i tenisówkach pomimo tego  "że takie słońce zdradliwe jest" . Oszukuję się jedząc obrzydliwie kolorowo (jak jakiś wstrętny hipis) i owocowo. To też w bólu istnienia zrobiłam sobie na kolacje słodkie naleśniki z sosem klonowym i świeżymi malinami. 
Nie wiem jak robią to w Ameryce, że walą tego sosu klonowego wszędzie ile się da, a w Polsce jest tak sk!@$tralala drogi, że każdej łyżki szkoda.
No nic Amełrka to Amełrka.
 Naleśniki robione na oko, czyli na oko:
  • 1 szklankę mąki
  • szczyptę cukru
  • mniejszą szczyptę soli
  • łyżkę oliwy
  • letnią wodę (nie jestem w stanie oszacować jej ilości, może być zwykła lub lekko gazowana)
Z tych oto składników zrobiłam ciasto. Ciasto na prawdę jest okej. To ja jestem zjebana.
Patelnia powinna być bardzo rozgrzana. Jakoś nie udało mi się, ślicznie rozlać ciasta po patelni. Walnęłam tak, żeby tylko było. I szybko i w ruchu zrobiłam 3 baardzo krzywe naleśniki. Hell Yeah!
Pierwszy naleśnik polałam sosem klonowy, przykryłam go drugim naleśnikiem, którego również polałam sosem itp.
Ostatni naleśnik ,aż trzeci również polałam sosem i żeby jeszcze było miło posypałam świeżymi malinami.
Na zdjęciu nie widać, żeby tam były 3 naleśniki, ale co tam!
na pohybel symetrycznym naleśnikom i ślicznym zdjęciom ! i na pohybel amerykańskim pankejksom topiącym się w ekstremalnie drogim sosie klonowym ! hej!
aaa spadam  do robolenia...
A na dole mój Niuniek który też wypiera ze świadomości zimę i leżał w słońcu na plecach i wyglądał na "opóźnionego"..to było trochę mało polityczne chyba...


 A propos kotów to badać to!
http://www.facebook.com/#!/event.php?eid=274723615893169



3 komentarze:

  1. Krzywe naleśniki kocham, bo to jedyne jakie potrafię zrobić :D
    Ten kawałek obrazka po lewej - genialny.

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO, gratulacje z mojej strony, super, ja kiedyś próbowałam zrobić naleśniki na wodzie ale coś nie tak zupełnie poszło. Teraz już wiem, że się da. I sens jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Da się da! jak najbardziej. Tajemnica tkwi w płaskiej, wyważonej i rozgrzanej patelni! No i woda albo mleko roślinne, ale woda gazowana też robi swoje :D http://wegannerd.blogspot.com/2011/09/nalesniki-ze-szpinakim-i-sosem.html

    Cieszę się ze nie tylko ja jestem miłośniczka krzywizny naleśnikowej :)
    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń