O Matulu pierwszy wpis.
Jak to bywa najlepiej się przedstawić i napisać coś o sobie.
Otóż z powodów życiowych czyli z czystego lenistwa i miłości do internetu zrezygnowałam z papierowego wydania drugiego numeru zina.
Kto miał/ Ktosia miała to szczęście, że trafił/a na pierwszy i jedyny numer TereVegeFere to bardzo się cieszę. A wiem, że są takowi ludzie bo kilkadziesiąt egzemplarzy poszło w Polskę.
Minęło już 3 lata, przepisów przybywa, ale jakoś zapału i czasu na klejenie zina mniej.
Tak więc znowu chcę wte i wewte dzielić się moimi kuchennymi eksperymentami i ekscesami.
Podejście to tego jednak trochę się zmieniło. Po pierwsze zmieniła się nazwa. Tak jakoś wyszło.Po drugie będzie blogowo i będzie zdjęciowo.
Oczywiście chciałabym dotrzeć do większej liczby osób. Oj daj Panie Boże, w którego istnienie szczerze wątpię, żeby mi się udało.
Dotrzeć nie tylko do weganów/nek i wegetarian, ale i do nieweganów, którzy może ze mną zaszaleją i pogotują poeksperymentują i przekonają się że wegańska jest normalna i fajna. I że nie chodzi o to żeby jeść tylko trawę i kotlety sojowe.
A najbardziej zależy mi na ludziach, którzy po prostu lubią gotować i lubią jeść. Etykiety na razie schowajmy.
Oczywiście chcę żeby było wegańsko, przyjaźnie, bez składników pochodzenia zwierzęcego, miło, swobodnie, by gotowanie sprawiało radość i zabawę. Ale i żeby było bogato, zdrowo, czasem wykwintnie, a zawsze estetycznie. Żeby potrawy nie tylko cieszyły żołądek ale i oko. Żadnego szybkiego gotowania. Żadnego gotowania w jednym garze, bowiem czasem trzeba usyfić, a i 4 gary! I podłogę i wkurzyć o 4 nad ranem sąsiada i obudzić rodzinę, wypalić pół paczki papierosów, wyjść z siebie, wyjść po cukier do kumpeli i przy okazji wino na szargane nerwy i pokaleczyć palce i ubrudzić ulubioną bluzkę, a wszystko po to żeby dobrze zjeść i zadziwić kota
Trochę straszę.
Będzie prosto i ładnie, a czasem mniej prosto ale jeszcze ładniej.
Ale jak to w życiu bywa ważniejsze są czyny, a nie słowa to tez zaczynam moje blogowanie i dziękuje za uwagę.
Pozdrawiam
Ps. Taka ładna czcionka a brak polskich znaków. Chyba sobie je muszę podarować tym samym pielęgnować moją dysortografię.
Ps.2 zmieniłam na inną mniej ładną czcionkę. Są ąę i ó!
Choć jutro muszę wcześnie wstać, to pasja z jaką przygotowujesz potrawy, sprawiła, że przejrzałam całego Twojego bloga. Podziwiam Twój zapał. A teraz kładę się spać. Dobranoc.
OdpowiedzUsuńP.S. Będę tu zaglądać!
Pozdrawiam
Anowi Low http://anowilow.blogspot.com/
No i się, Boziuniu, udało. Super! :)
OdpowiedzUsuńPS: mam nadzieję, że rzuciłaś palenie ;)
o jej jaki ten post stary !
UsuńKocham Twój blog, dzięki niemu przeszedłem na weganizm mimo mniej lub bardziej sprzyjającej sytuejszyn finansowej i o Panie, przekonałem całą rzesze mięsożerców, że to nie głupota i na dodatek smaczna kuchnia ( smalczyk z fasoli zadziałał na wszystkich, bo myśleli że to z biednej świnki hehe) dziękuję Ci za wpisy, przepisy, humor i werwe jaką pałasz i tutaj dzielisz się z nami. Mam nadzieję, że długo oj bardzo długo jeszcze nas wszystkich tutaj będziesz częstować pysznymi przepisami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dave <3 :D
Przejrzałam Twojego bloga od deski do deski. Wow! Jest tego bardzo dużo. Wybrałam sobie kilka, kilkanaście albo i nawet kilkadziesiąt przepisów na 'spróbowanie'. Postaram się nie zapomnieć zostawiać komentarza. Z góry dziękuję, bo jakoś mam przeczucie, że urozmaicisz moje wegańskie przygody. Mimo, że mam wielką listę 'to do' czekam na więcej :) Dobroci :)
OdpowiedzUsuń